Główna » 2014 » Wrzesień » 16 » Dziewiąte Wrota
6:25 PM
Dziewiąte Wrota

U Polańskiego człowiek jest przewodnikiem diabła, a nie odwrotnie

Polański po latach raz jeszcze zapragnął sfilmować diabła. Na miejsce Rosemary, rodzącej dziecko szatana, pojawia się Corso odnajdujący księgę Lucyfera. Niestety jednak tajemnica obecna w filmie z 1967 r. tutaj gdzieś wyparowała. "Dziecko Rosemary" tak się ma do "Dziewiątych wrót", jak halucynacyjna i pełna grozy scena zapłodnienia Rosemary przez Bestię do kiczu zużytych w tysiącach filmów fosforyzujących oczu diablicy, ujeżdżającej swego kochanka na tle rozbuchanego "piekielnego" pożaru.

Polanski adaptując "Klub Dumas" Arturo erez-Reverte dokonał w nim znaczących cięć i przesunięć. Przede wszystkim zlikwidował tytułowy "Klub", być może w obawie przed nadmiernym komplikowaniem intrygi fabularnej filmu. Ucierpiała jednak na tym postać głównego bohatera, Deana Corso (w książce - Lucas Corso, potomek francuskiego żołnierza napoleońskiego, pasjonujący się rozgrywaniem w samotności na planszy słynnych bitew Napoleona). W wyniku zabiegów adaptacyjnych widz stracił szansę na zrozumienie, czym bohater zasłużył sobie na przywilej tak szczególnej opieki, jaką go otoczyły moce piekielne. Podczas gdy hiszpański pisarz włożył wiele wysiłku w to, by taką szansę swojemu czytelnikowi stworzyć

Powieściowy Corso to wyrafinowany, ale i wyrachowany profesjonalista. I rzecz nie tylko w tym, że traktuje on książki jako źródło zysków. Chodzi o to, że Corso już dawno przestał wierzyć w ich głębszy sens, ukryty pod zbiorem danych bibliograficznych, jakością papieru, kolofonami, ornamentami ząbkowymi i tłoczeniami wachlarzowymi. A więc wszystkim tym, co stanowi o ich wartości na rynku bibliofilskim, którą z taką łatwością potrafi on oszacować jako jeden z najlepszych na tym rynku ekspertów. A dowodem na to, że wiarę w inną, mniej spektakularną wartość książek Corso utracił, jest jego zaplątanie się w śledztwie, nieumiejętność zidentyfikowania tropów, prowadzących do dwóch zupełnie różnych celów. Corso mianowicie nie widzi istotnej różnicy między oryginalnym rękopisem "Wina andegaweńskiego", jednego z rozdziałów "Trzech muszkieterów", a księgą, która powstała przy współautorstwie Lucyfera. Cały wątek Klubu Dumas, towarzystwa miłośników twórczości najpopularniejszego chyba pisarza XIX wieku, służy u Pereza-Reverte obnażeniu największej słabości bohatera - jego moralnego indyferentyzmu. W książce sylwetkę psychologiczną Corsa wzbogacają również (w filmie nieobecne) retrospekcje z jedyną kobietą, której kiedyś udało się przełamać jego samotność, a potem go opuścić z powodu jego wewnętrznego wypalenia

Perez-Reverte wyraźnie przestrzega swoją książką przed reprezentowanym przez Corsa postrzeganiem kultury - niezależnie od tego, czy to kultura niska, czy wysoka - poza kategoriami dobra i zła. Taka postawa bez dodatkowych zaklęć zapisanych szyfrem w demonologicznych starodrukach może służyć jako zaproszenie dla szatana, być dla jego działalności podatnym gruntem.

Pozbawienie filmu wątku Klubu nie tylko pociągnęło za sobą rozchwianie konstrukcji psychologicznej bohatera i zamazanie myśli przewodniej książki (może na niej akurat Polańskiemu nie zależało), ale nawet wprowadziło pewne nielogiczności w warstwę fabularną filmu. Zadajemy sobie pytanie, dlaczego przedstawicielka mocy piekielnych zachowuje zimną obojętność wobec swoich gorliwych wyznawców, takich jak Liana czy Boris, sprawując straż tylko nad Corso? W "Klubie Dumas" miało jej zachowanie bardzo proste wytłumaczenie - Liana i Boris byli bowiem nieszkodliwymi wielbicielami "Trzech muszkieterów", niemającymi nic wspólnego z "Księgą Dziewięciorga Wrót do Królestwa Cieni", za którą ugania się jej podopieczny. Na co więc czyha diabeł w "Dziewiątych wrotach" Polańskiego - nie bardzo wiadomo. Corso ma w filmie skrupuły, jest przerażony kolejnymi śmiertelnymi wypadkami znaczącymi jego wędrówkę w poszukiwaniu księgi. Nie wiemy do końca, jakie są jego relacje ze światem, nie wiemy, tak jak to się dzieje w książce, że traktuje świat jak planszę, na której każdy odgrywa swoją partię gry strategicznej

Możemy się tylko domyślać, że nie wierząc w diabła, Polański mocno wierzy w zło, za które czyni odpowiedzialnym człowieka. Dziewczyna stoi zawsze krok za głównym bohaterem, wyczekuje, nigdy nie jest inspiratorką jego działań. To człowiek jest przewodnikiem diabła, a nie odwrotnie. Ale z powodu pęknięcia w realcjach bohatera ze światem nie potrafimy się przejąć obecnością szatana za jego plecami. Nie odczuwamy dojmującego zagrożenia, jakie było naszym udziałem podczas oglądania "Dziecka Rosemary". Dlatego po wyjściu z kina nie będzie nas prześladować niczym "Kołysanka Rosemary" motyw muzyczny z "Dziewiątych wrót". Chociaż akurat muzycznej oprawie filmu (podobnie jak zdjęciowej i scenograficznej) niewiele można zarzucić.

Kategoria: Kultowe filmy | Wyświetleń: 488 | Dodał: Bies6167 | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
Imię *:
Email *:
Kod *: