10:12 PM Fifa 2010 | ||||||||
Prawdę powiedziawszy powinniśmy się już przyzwyczaić do tego, że EA w agresywny sposób promuje konsolowe wersje niektórych swoich tytułów. To samo mieliśmy już w przypadku choćby poprzedniej części serii FIFA czy niesławnego UEFA Euro 2008, a niestety nie były to odosobnione przypadki. Być może posiadacze konsol powinni się cieszyć, że w końcu otrzymali tytuł, który wygląda lepiej na ich maszynkach niż na PC, ale to przecież nie o rywalizację tu chodzi, a o bardzo agresywną promocję produktu. Przecież gry na PC są tańsze, a poza tym stanowią łatwiejszy łup dla wszelkiej maści oszustów. Jak zatem najlepiej zniechęcić graczy do kupowania tytułów na blaszaki? Wydać je gorszej jakości niż na konsolę. Oczywiście oficjalne tłumaczenie jest inne, specjaliści od PR EA Sports bez zająknięcia się wciskają nam kit o tym, że to niby z myślą o graczach posiadających słabszy sprzęt. Jednak nie dajmy sobie mydlić oczu - taki problem normalnie załatwia się, dając w grze zestaw tekstur o niższej rozdzielczości, wyłączając wszelkie filtry i cienie, a nie dając średniej jakości grafikę w teoretycznie wysokiej rozdzielczości. Wszyscy tak robią, EA w innych tytułach również, i jakoś do tej pory się sprawdza. Szczęśliwie nie jest aż tak fatalnie, jak można by się spodziewać po tym wstępie. Elektronicy jednak poszli po rozum do głowy i wyciągnęli wnioski z poprzednich tytułów, dlatego też obok mocno przeciętnej grafiki dostaliśmy dużą grywalność i kilka „ficzerów”, których nie zobaczymy na konsolach. Skoro zaczęliśmy już od negatywów, to wyjaśnijmy sobie temat do końca. Tak naprawdę największym i niemalże jedynym minusem tej gry w wersji PC jest grafika. Po pierwsze wygląda ona prawie dokładnie tak samo, jak rok temu. Niby dodano trochę kolorów, ale wciąż wszystko pozostało szare i nijakie. Całość nie jest może jakaś fatalna, ale na pewno nie przyciąga zbytnio uwagi, a co bardziej wrażliwych na ten aspekt graczy może wręcz do tytułu zniechęcić. Oczywiście bardzo wiele poprawiono, jednak są to tak naprawdę ruchy mocno pozorne. Z jednej strony trybuny nabrały nieco życia, po tym jak dano kibicom barwy aktualnie grających klubów i wprawiono ich w ruch, jednak wciąż ciężko jest ukryć fakt, że są to dwuwymiarowe „sprajty”. W roku 2009 zakrawa to wręcz na niesmaczny dowcip. Zawodnicy ruszają się lepiej, ale wciąż niezbyt doskonale, miejscami są zbyt sztywni i zdarzają się niedoskonałości związane z przenikaniem tekstur. Z drugiej strony kilka rzeczy jednak poprawiono. Animacja siatki jest dużo lepsza, sędziowie dostali headsety, a twarze zawodników są dużo bardziej zbliżone do oryginałów. Niestety, piłkarze niebędący znanymi gwiazdami wciąż wyglądają jak troglodyci. Mówiąc o wadach tej gry, nie można również zapomnieć o jednej, być może drobnej, ale jednak w praktyce istotnej. Otóż osławiony drybling w 360 stopniach na pecetach działa znacznie gorzej niż na konsoli. Oczywiście, aby to odczuć, należy pograć w obie wersje - i naprawdę ciężko wytłumaczyć, czemu się tak dzieje. Być może to kwestia bardziej sztywnej animacji zawodników, a może niestarannej konwersji silnika. Jakby nie było, niestety jest gorzej niż na konsolach. Szczęśliwie w FIFIE 10 dużo więcej jest jednak elementów pozytywnych niż negatywnych. Kiedy już przełknie się gorzką pigułkę związaną z przeciętnej jakości grafiką, to gra zaczyna się podobać. Ciężko jest nie docenić jej pozytywnych aspektów, zwłaszcza po tym, jak grało się w część poprzednią. Twórcy spędzili wiele godzin, monitorując wszelkie fanowskie fora i rozmawiając z graczami, po to by wychwycić wszelkie możliwe błędy oraz by dowiedzieć się, czego gracze oczekują od tego tytułu. Stanowczo opłaciło się, bo efekt końcowy zasługuje na pochwałę. Poprawiono wszystkie najważniejsze błędy FIF 09, dzięki czemu dostajemy wreszcie produkt obiektywnie dobry, a nie jedynie dobry przez porównanie do swych poprzedniczek i konkurencji. Pierwszym co rzuca się w oczy jest poprawione AI zawodników, i to wszystkich. Zachowują się teraz naprawdę dobrze i można polegać na piłkarzach prowadzonych przez komputer, jednocześnie obawiając się przeciwników. Najmocniej widać to po bramkarzach, którzy rok temu nie nadawali się nawet do ligi podwórkowej. Ilość szmat, które przepuszczali, była wręcz zatrważająca. Szczęśliwie już się to skończyło. Potrafią oni „przewidywać” zachowanie przeciwnika i reagować odpowiednio do sytuacji oraz częściej wyjmują piłki ze światła bramki. Oczywiście wciąż zdarzają się im kiksy, ale związane są raczej z ich aktualną kondycją lub współczynnikami. Podobnie sprawa ma się i z resztą graczy. Dzięki temu nie ma już tylu kuriozalnych sytuacji oraz zmniejszyła się ilość spalonych, bo zawodnicy przestali biec „na pałę”, a zaczęli zwracać uwagę na swoje pozycje. Oprócz AI poprawiono również fizykę i skrypty odpowiedzialne za sytuacje kontekstowe. Dzięki temu na boisku dzieje się teraz naprawdę dużo. Piłka potrafi zabuksować na mokrej lub śliskiej trawie, odbić się gdzieś w bok lub też odskoczyć od nogi. Dzięki temu mamy poczucie większej realności oraz musimy się czasem zmierzyć ze zwykłym pechem. Nie są to jednak sytuacje nagminne, dzięki czemu nie debalansują samej rozgrywki, a jedynie dodają sporo kolorytu. Poprawiono również kolizje obiektów, dzięki czemu piłka potrafi się odbić od sędziego bądź też niczego niespodziewającego się zawodnika. Co jednak ważniejsze, gra stała się dużo bardziej kontekstowa, dzięki czemu zawodnicy zachowują się inaczej w różnych sytuacjach i kopniecie piłki nie wygląda zawsze tak samo. Różnica widoczna jest zwłaszcza podczas strzelania na bramkę, wszystko teraz zależy od kąta, z którego nadlatuje piłka, ustawienia zawodników i ich umiejętności. Sprawia to, że mamy wrażenie obserwowania prawdziwego meczu i wiele sytuacji jest nas w stanie zaskoczyć. Bez wątpienia do rzeczy dobrych należy zaliczyć również sterowanie. Zwłaszcza dostępną na padach opcję dryblingu w trzystu sześćdziesięciu stopniach. Może się to Wam wydać dziwne, że jeszcze kilka akapitów temu to samo wymieniliśmy jako wadę, ale wynika to tylko z porównania do wersji konsolowej. Mimo tego, że na pecetach nie działa to aż tak płynnie, i tak jest sporym skokiem jakościowym w porównaniu z innymi grami. Zawodnicy przestali się już poruszać jedynie pod kątem 45 stopni, teraz biegną w każdą stronę boiska, co stanowczo zwiększa płynność rozgrywki. Tak więc, mimo że mogłoby to działać nieco lepiej, i tak zasługuje na pochwałę. Oprócz tego co widać na pierwszy rzut oka, w FIFA 10 wprowadzono również sporo drobnych zmian, które umilają rozgrywkę. Oprócz nieznacznej poprawy warstwy graficznej, o której już wspominaliśmy na początku artykułu, zmieniono również tempo, w którym toczy się rozgrywka. Daje się odczuć, że wszystko dzieje się nieco wolniej niż w poprzedniej odsłonie serii. Dzięki temu można sprawniej przeprowadzać akcje i lepiej planować rozgrywkę. Jeżeli jednak komuś to przeszkadza, nic nie stoi na przeszkodzie, by przyśpieszyć tempo gry. Zmianie uległy również niektóre drobiazgi widoczne na ekranie, takie jak wyskakujące podczas meczu okienka z różnymi informacjami. Wyglądają teraz ładniej i nowocześniej. Ponadto niemalże każdy stały element gry można przyśpieszyć, dzięki czemu nie trzeba oglądać już po raz kolejny podobnych animacji i od razu wykonać rzut z autu lub wolny. Miłym dodatkiem jest też wprowadzenie przywileju korzyści, dzięki czemu akcja nie jest przerywana w momencie każdego faulu i można ją jeszcze dobrze wykorzystać. Sprawia to również, że faule w okolicach pola karnego przestają być tak opłacalne, bo teraz oprócz gola można zarobić jeszcze kartkę, i to wszystko bez przerywania meczu by złapać drugi oddech. Ciekawostką jest również (wprowadzone jedynie w wersji na komputery osobiste) możliwość ustawienia prowadzonej przez siebie drużynie konkretnych stylów gry. Jeżeli na przykład chcemy by gracze często przekazywali sobie piłkę krótkimi podaniami, tak właśnie będą robić, a jeżeli wolimy długie rajdy skrzydłami i dośrodkowanie w pole karne, wybieramy odpowiednią opcję i voila! Nie ma co ukrywać, że FIFA 10 w wersji na komputery osobiste powoduje bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony warstwa wizualna woła wręcz o pomstę do nieba, z drugiej jednak mamy bardzo przyjemną i wciągającą rozgrywkę. Kiedy pogra się dłużej prawie przestaje się zwracać uwagę na kibiców i nijakich piłkarzy. Kiedy pomyśleć do tego o tych wszystkich miłych dodatkach i niebanalnym sterowaniu, to okazuje się, że mamy do czynienia z naprawdę dobrą grą...Gdyby tylko nie ta przeklęta oprawa wizualna... Tak czy inaczej, grę kupić warto, zwłaszcza jeśli nie posiada się konsoli. Jest dużo lepsza niż wszystko inne, co jest obecnie dostępne na rynku, zatem nie pozostaje nam nic innego, jak zagryźć zęby i z zazdrością spoglądać na ekrany podpięte do konsoli. Do czego to doszło...
| ||||||||
|
Liczba wszystkich komentarzy: 0 | |