11:28 PM Miś |
Miś- Pełne paradoksów i komizmu życie prezesa klubu sportowego "Tęcza" w czasach PRL-u. "Trzeba było żyć w tych popieprzonych czasach, żeby naprawdę głośno śmiać się na tym filmie" - taki komentarz widnieje pod strona poświęconą "Misiowi" w jednym z portali filmowych. Mam jednak pewne wątpliwości co do tego, czy internauta ten miał rację. Ludzi, którzy żyli w latach ’80, film ten bawi do łez, co jednak z młodszym widzem? Czy absurd tamtych, odległych już czasów nie jest śmieszny już sam w sobie? A co dopiero jeśli mamy odczynienia z tak zabawnym ujęciem tematu jak w wypadku komedii Barei? Polska lat osiemdziesiątych - czasy PRL-u. Prezes klubu sportowego "Tęcza" opuszcza kraj, a raczej ma zamiar wyjechać do Londynu wraz z zawodnikami, aby wziąć udział w jakiejś sportowej imprezie. Taki jest oficjalny cel nadchodzącej podróży. Tak naprawdę główny bohater (fenomenalny Tym) chce dotrzeć nad Tamizę, aby wyczyścić wspólne małżeńskie konto, ponieważ z żoną Ireną przechodzi właśnie bolesne rozstanie. I wszystko potoczyłoby się dobrze, gdyby owa żona nie miała podobnych planów. Chcąc dotrzeć za granicę przed mężem, wyrywa z jego paszportu kilka kartek, skutecznie uniemożliwiając na pewien czas wyjazd Misiowi. Wtedy zaczyna się ciąg zabawnych sytuacji i kombinacji, które doskonale pokazują, z jakimi paradoksami borykał się zwykły obywatel. Przed obejrzeniem "Misia" byłam pewna, że niesamowicie się wynudzę, a to co dla innych wydaje się bardzo śmieszne, dla mojego pokolenia będzie po prostu głupie. Stało się jednak inaczej. Realia początku lat osiemdziesiątych w Polsce są mi zupełnie obce, no może poza kilkoma mało śmiesznymi anegdotami z tamtych lat, a dawno żaden, nawet "współczesny" film tak mnie nie rozbawił. "Miś" Barei doskonale nadawałby się do serii "w krzywym zwierciadle", a jednocześnie jest to film poniekąd dokumentalny. Nawet gdyby obraz ten nie był zrobiony tak genialnie, byłby śmieszny - bo czasy były śmieszne. A w sytuacji kiedy reżyserem jest Bareja (który jest także współautorem scenariusza), czego innego, niż doskonałej, rozbawiającej do łez komedii można się spodziewać? Stanisław Tym jest nie tylko doskonałym aktorem i odtwórcą (podwójnej) głównej roli, ale także satyrykiem i autorem kabaretów. Zapewne nie pozostało to bez znaczenia w niewątpliwym sukcesie "Misia", a duet Bareja i Tym znany był już wcześniej z takich filmów, jak "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?" czy "Brunet wieczorową porą". "Miś" powstał ponad dwadzieścia lat temu i o tych czasach też opowiada. Bawi ludzi, którzy zmuszeni byli żyć wtedy, bawi także tych znacznie młodszych, którzy pamiętać tych czasów nie mogą. Co jednak będzie kiedy w roku 2045 ktoś w swoim superszybkim, kieszonkowym komputerze odtworzy "Misia", aby przybliżyć swoim wnukom czasy, o których opowiadała ich prababcia? Czy gdy o czasach PRL-u pamiętać już nikt nie będzie, komiczny nie będzie epizod z nadaniem córeczce imienia Tradycja? Głośnego śmiechu nie będzie wywoływał obraz milicji i terenu przez nią samą zabudowanego? Pewne motywy mimo iż coraz bardziej obce, śmieszne pozostaną. Każde pokolenie "Misia" postrzegać będzie w inny sposób, jednak zawsze będzie on pełnił swoją rolę - rolę dobrej, polskiej, uznanej za kultową komedii. A może "Miś" puszczany będzie na lekcjach historii i stanie się to nową, świecką tradycją... |
|
Liczba wszystkich komentarzy: 0 | |