Główna » 2014 » Wrzesień » 28 » NBA 2K14
8:40 PM
NBA 2K14

Moim zdaniem NBA 2K14 to jedyna gra na PlayStation 4, którą obecnie warto mieć. Mówi to wiele o poziomie gier startowych, ale jeszcze więcej o jakości niniejszej konwersji.

To już druga recenzja tej gry, którą mam przyjemność publikować na Gamezilli. Wcześniej, w październiku, zrecenzowałem tegoroczną edycję najlepszej symulacji koszykówki w wersji na sprzęty odchodzącej generacji. Teraz przychodzi czas na nowe konsole, a konkretnie PS4. Postęp jest na tyle spory, że dodatkowy tekst jest jak najbardziej na miejscu. Z drugiej strony, jeśli byłaby to twa pierwsza styczność z serią, zalecałbym wpierw zaznajomić się z recenzją październikową, gdyż tu będę pisał przede wszystkim o różnicach pomiędzy wersjami.

Zacznę od najważniejszej i największej: grafiki. Albo raczej GRAFIKI. O matko, jak ta gra wygląda! Jeśli zastanawialiście się, gdzie się podział ten skok jakościowy w Battlefieldzie, Assassynie albo Knacku, to właśnie go znaleźliście: trafił do NBA 2K14. Zawodnicy wyglądają super-realistycznie, w szczególności największe gwiazdy. Muszę też podkreślić, jak prawdziwie wyglądają fryzury i zarost! Aż chciałoby się przeczesać dłonią brodę Hardena... Również animacja to spory krok naprzód. Wszyscy ruszają się na tyle naturalnie, że przy ujęciu z kamery telewizyjnej łatwo pomylić grę z transmisją meczu NBA. Już może nie fotorealistycznie, ale wciąż bardzo, bardzo dobrze wygląda szeroko pojęte otoczenie. Zawodnicy rezerwowi nie prezentują się już jak kukły i niemal nie odstają od tych na parkiecie, zaś publika prezentuje przyzwoity poziom. Niesamowite też są ujęcia choćby na podstawy koszy, gdzie ujęto każdy detal, łącznie z kamerą do powtórek i kabelkami od nich! Podrasowano w końcu całą oprawę meczową, ponieważ, jak być może pamiętacie z poprzedniej recenzji, do tej pory raziły obrzydliwe plansze i ekrany przerywnikowe, które miały się nijak do oprawy podczas meczu. W pewnym momencie nieco przedobrzono, ponieważ dodano wywiady z zawodnikami "na żywo" z parkietu. Wygląda to tak, że przebrzydka dziennikarka zadaje pytanie nieruchomo stojącemu zawodnikowi, który odpowiada niezrozumiałym podczas całego gwaru tła bełkotem. Choć ten ostatni element akurat zgadza się z rzeczywistością...

Jakkolwiek niesamowita byłaby oprawa, najważniejsza jest rozgrywka. Tę przeniesiono z wersji current-genowej, czyli jest niemal doskonała. A nawet lepiej niż "niemal", ponieważ przy okazji przenosin postarano się o kolejne poprawki! Na PS3 twórcy chyba zbyt mocno chcieli się pochwalić nowym systemem bloków, przez co mocarne czapy odchodziły nieco zbyt często. Ów system pozostał, ale już nie jest aż tak łatwo zablokować przeciwnika. Z drugiej strony w końcu faule w ataku i nielegalne zasłony nie istnieją tylko na papierze przepisów gry i zdarzają się naprawdę! Na dodatek, z całkiem rozsądną częstotliwością i przy dużej kontroli ze strony gracza. Dodano także dużo sprytniejsze zarządzanie taktyką drużyny, która teraz opiera się na wybraniu zagrań w obronie i ataku, do których drużyna ma dążyć. Nie są to więc dotychczasowe play-calle, wciąż zresztą obecne.

Next-genowa wersja NBA 2K14 mocno miesza w trybach rozgrywki. Na początek solidna łyżka dziegciu. Z nieznanych przyczyn developerzy zajęli się niczym i nie skonwertowali fabularyzowanego trybu LeBron: Path to Greatness. Ma facet farta, że go z okładki przy okazji nie wyrzucili. Stukam na klawiaturze te złośliwości, ale równie prawdopodobne jest, że ten brak wynika z nowego kształtu trybu MyCareer.

My Carerr potrzebował rzeczywiście solidnego liftingu, gdyż inwestowanie co roku setek godzin w identyczną zabawę coraz mniej uśmiechało się fanom. Ale nie jestem pewien, czy obrany kierunek jest właściwy. Otóż kariera została właśnie mocno sfabularyzowana i poskryptowana. Dodano czytane dialogi, przerywniki, wątki osobiste, animozje w szatni i ekrany dojazdu/lotu na mecz. Z jednej strony jest to miła odmiana i powiew świeżości w serii, z drugiej nieco kłóci się z ideą MyCareer. To już nie jest moja kariera, tylko jakiegoś typka, którego historię przyszło mi śledzić. Wrażenie to potęguje poważnie ograniczenie dostępnych twarzy i możliwości ich edycji w procesie kreacji zawodnika. Krótko mówiąc, nie lubię mojego zawodnika, wygląda na pijaka, ma beznadziejny charakter, nawet wybieranie odpowiedzi z Mass Effectowych okręgów nie pomaga. Trochę wadzą mi też skrypty: nie wywalczycie sobie miejsca dobrą postawą, tylko kontuzją zawodnika z pierwszego składu. Zawsze, wszyscy, za każdym razem. Wypadła także opcja prośby o spotkanie z managerem klubu. Oczywiście, stare opcje zastąpiono innymi, ale główną zaletą nowej formuły kariery jest to, iż jest nowa. Pozbawiona tego atrybutu, jest po prostu inna, niekoniecznie lepsza. Wolałbym chyba w przyszłym roku solidne rozbudowanie podstaw poprzedniego konceptu. Ale w tym roku zadowolę się taką odmianą bez dalszego narzekania.

Takich wątpliwości nie mam względem zupełnego świeżaka: My GM. Tryb ten przypomina do pewnego stopnia dotychczasowe Franchise, z tym, że większy nacisk położono na zarządzanie klubem, a avatar gracza jest dosłownie menedżerem, a nie zawodnikiem. Ma cele na sezon wyznaczone przez właściciela klubu, sukcesy dołącza do swego portfolio, zarządza cenami biletów, składem, kadrą trenerską, no i koniec końców może zostać zwolniony albo zgarnięty przez lepszy klub. Ba, za grową walutę kupuje nowe zdolności w taki sam sposób, jak w MyCareer podbija się statystyki. Umiejętności te to na przykład dar przekonywania podczas negocjacji kontraktów czy też bonus do radzenia sobie z napięciami wewnątrz składu. Część z nich jest jednak dość zabawna, ponieważ niby dlaczego muszę sobie "rozwinąć" zdolność zarządzania rotacją w składzie lub zwalniania trenerów? Nie powinno to należeć do moich prerogatyw? To jednak tylko drobna złośliwość, w praktyce wszystko działa jak należy. I w kontekście MyGM jestem nawet w stanie zaakceptować kupowanie lepszych garniturów dla avatara.

Trzeci, ostatni, nowy tryb zabawy to The Park, który stanowi coś w rodzaju huba: parku z boiskami do kosza, gdzie spotykają się gracze online (tylko jako swoje avatary MyPlayer!) i mogą pograć w kosza w rozmaitych konfiguracjach. W danym parku może się znajdować podobno aż do 100 graczy. Podobno, gdyż w momencie pisania tej recenzji tryb ten praktycznie nie działał: serwery nie radzą sobie ze skalą ambicji tego trybu i bardzo ciężko dołączyć do meczu i rozegrać go od początku do końca. Patch jest już na szczęście w drodze.

Z funkcjami online mam jednak poważniejszy problem. Profil gracza ma jeden portfel waluty na wszystkie tryby i przy każdej zmianie salda (premia za mecz, podwyższenie statystyk, kupno ciuchów) musi ona zostać zapisana na serwerze. Po pierwsze jest to bardzo upierdliwe, ponieważ łączenie z serwerem i zapisywanie nie dzieje się w tle. Bzdurne podwyższenie sobie umiejętności rzucania osobistych o jeden punkcik oznacza 3 sekundy czekania. I tak za każdym razem. Drugi problem to chwilowy brak netu albo jakikolwiek inny problem z połączeniem do serwera. W takiej sytuacji nie można kontynuować offline, ponieważ gra wywala nas do głównego menu.

Mimo tych bolączek, z konwersji na next-geny jestem bardzo zadowolony. Teraz nie tylko rozgrywa się mecze wierne prawdziwej koszykówce, ale jednocześnie patrzy się na niemal fotorealistyczną oprawę! To naprawdę spore osiągnięcie, ponieważ serie sportowe mają długą historię bycia półproduktami podczas swych debiutów na nowym sprzęcie. Wystarczy spojrzeć, jak klatkowało NBA 2K13 rok temu na Wii U, albo jak EA przy przesiadce na nową platformę konwertuje ubiegłoroczną, a nie obecną edycję FIFY. Tym bardziej należą się brawa dla 2K Sports. NBA 2K14 jest na tyle dobre, że polecam je nawet, kiedy kupiliście dwa miesiące temu wersję na current-gena lub PC. Jeśli tak jak ja macie zamiar spędzić z koszykówką te dziesięć miesięcy które pozostały do edycji 2K15, wiedzcie, że chcecie to uczynić na next-genie, gładząc z ukontentowaniem kruczoczarną brodę Hardena.

Kategoria: Kultowe gry | Wyświetleń: 512 | Dodał: Bies6167 | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
Imię *:
Email *:
Kod *: