5:56 PM Super Albumy Rocka: Nirvana In Utero |
Nie od dziś fanii Nirvany[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/nirvana/2014-07-04-397] dyskutują, który album grupy Kurta Cobaina był lepszy wydany w 1991 roku „Nevermind” czy album, który pojawił się w 1993 roku (niedawno świętował swoje 20- lecie) pt. „In Utero”[https://plus.google.com/photos/search/nirvana?pid=5948107649159578930&oid=110062462996295510274][https://plus.google.com/photos/search/nirvana?pid=5948105564334686002&oid=110062462996295510274]. Oliwy do ognia w tym sporze dodał sam lider królów grunge'u: „Nie byłem w połowie tak zadowolony z „Nevermind”, jak jestem z tej płyty[„In Utero”]. Specjalnienagraliśmy agresywny album. Jestem naprawdę dumny z faktu, że wprowadziliśmy inny styl nagrania, inne brzmienie i znajdujemy się na poziome, który daje nam pewność, że będzie to grane w radiu”. Słowa Kurta Cobaina okazały się prorocze... Wtórował mu Steve Albini, który „zjadł zęby” na muzyce alternatywnej i był producentem wspomnianego dzieła: „Nie sądzę, by wszystkie cipki i mięczaki, którym podobał się poprzedni album kiedykolwiek polubili ten nowy.” Mocne słowa zważywszy, że właśnie z „Nevermind” pochodzi „Smells Like Teen Spirit”- przebój wszechczasów... Koncertowa promocja „Nevermind” zakończyła się na początku roku 1992, gdy zespół objechał Australię, Nową Zelandię i Japonię. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych zespól postanowił zrobić sobie przerwę, jednak nie na długo, bo już 7 kwietnia weszli do studia Laundry Room w Seattle, by zarejstrować kilka utworów pod kierownictwem Berretta Jonesa. Dobrze oddawały one nowe nastawienie Kurta... „Nevermind” był albumem, który powalił świat na kolana, ale lider Nirvany nie zamierzał płynąć na fali, tworząc dzieła, które będą do niego porównywalne. Postanowił stworzyć absolutną antytezę owego albumu. Pokazują to już pierwsze próbki nagrane w studio w Seattle. „Curmudgeon” był przykładem kompozycji totalnie nie przebojowej, miał totalnie zniekształcony flanger- stanowił przeciwieństwo przywoływanego wcześniej „Smells Like Teen Spirit”. „Oh, The Guilt” nawiązuje do hardcore'u, ze swoim surowym brzmieniem; a „A Retrun Of The Rat” to kolejna po „D7” przeróbka z repertuaru punkowego Wipers. W czerwcu Nirvana wróciła na koncerty w Europie. 30 sierpnia wystąpiła na festiwalu w Reading, tym razem jako danie główne. Fani mogli usłyszeć wtedy fragment nowego repertuaru, który był już w zamyśle Cobaina. Kolejną zajawkę dostajemy w Los Angeles, gdzie grunge'owcy dostali dwie statuetki MTV Music Video Awards. Oczywiście odmówili wykonania „Smells Like Teen Spirit”, przystając na „Lithium”, który poprzedził kilkasekundowy wstęp do nowego hitu „Rape Me” i zakończył się zdemolowaniem sprzętu. 26 października 1992 roku ten premierowy numer trafił na taśmę demo nagranej w studio World Of Mouth w Seattle. Po raz ostatni za konsoletą zasiadł Jack Edino. Przymiarki do nowego albumu odbyły się też na „Hollywood Rock Festival” w Sao Paulo, gdzie tydzień przed koncertem w Rio de Janeiro muzycy zameldowali się w BMG Ariela, gdzie zarejstrowali następną taśmę demo z „Heart- Shaped Box”, „Milk It” czy „Scentless Apprentice” (oczywiście wczesne wersje). Cobain powrócił do korzeni, a mianowicie postanowił grać bardziej punkowo. Wymagało to odpowiedniego producenta. Kurt mógł wybrać każde jedno nazwisko, bo Nirvana była na topie i każdy chciał z nimi pracować... Wybór padł jednak na faceta ze sceny niezależnej, a mianowice na Steve'a Albinie'go. To on wyprodukował albumy Pixies i Breeders: „Sufer Rosa” i „Pod”, które Cobain uwielbiał... Sesja rozpoczęła się w walentynki 14 lutego 1993 roku w Cannon Falls w stanie Minnesota. Było zimno, a grupa znalazła się w totalnej izolacji. Nic jednak im nie przeszkadzało i mogli skupić się na pracy. Wstawali około 10 rano, śniadanie i koło południa rozpoczynali sesje, które trwały do wieczora. Po południu przerwa na obiad. Wieczorem zasiadali do wspólnej kolacji, a potem był czas na relaks przed telewizorem lub nocne dogrywki w studio. Sesje zakończyły się 24 lutego. To płyta o wyjątkowo niskim jak na Nivane budrzecie, bo zaledwie kosztowała 24 tysiące, a Albini zainkasował też niewielkie honorarium w wysokości zaledwie 100 tysięcy dolców. Oczywiście zaczęły się schody... Gdy zespół wyszedł ze studia był zadowolony z rezultatów swojej pracy, wątpliwości pojawiły się po przesłuchaniu materiału. Pojawiły się głosy, że wytwórnia DGC próbuje wpłynąć na zespół. Plotki zdementowano, a poprawki i tak miały miejsce. Sprowadzono sprawdzonego Andy'ego Wallace'a, ale ten ostaecznie ni podjął się zadania, bo nie miał wolnych terminów. Wówczas postanowiono zatrudnić Scota Litta, producenta R.E.M. Kurt dograł z nim dodatkowe partie do „Heart- Shaed Box” i „All Apogenis”, Zmiksowano ponownie cały materiał. Album ujrzał światło dzienne 13 września 1993 roku (dziś skończył 21 lat) z tytułem „In Utero”, co można przetłumaczyć jako „W macicy”. Pierwotnie miał brzmieć „I Hate Myself And I Want To Die”, ale wypersfadowano to Cobainowi. Na okładce znalazł się model człowieka (kobiety) z dorobionymi skrzydłami. „In Utero” to testament Kurta, który zastrzelił się w 1994 roku. To dziwna płyta: jest ciężka, ale i melodyjna. Taki był Cobain. Jest bardzo rockowa... |
|
Liczba wszystkich komentarzy: 0 | |