Główna » 2015 » Luty » 6 » Przekleństwo Rodu Piastów
10:46 PM
Przekleństwo Rodu Piastów

 Niedawno ukazało się na polskim rynku kolejne wydanie książki Andrzeja Zielińskiego pt. Przekleństwo tronu Piastów. Jest to jedna z kilku pozycji w dorobku autora, w których porusza tematykę średniowiecznej historii Polski. Każdą z nich uznać można za kontrowersyjną albo przynajmniej nietypową - autor bowiem ma w zwyczaju miewać inne zapatrywania na bieg dziejów niż większość historyków.

O charakterze niniejszej książki dobitnie świadczy już jej podtytuł: Tajemnice klątwy Gaudentego. Bardziej obeznani z dziejami średniowiecznej Polski pewnie przypominają sobie lakoniczną wzmiankę, jaka pojawia się w Kronice polskiej Anonima tzw. Galla, gdzie ów kronikarz podaje, iż Gaudenty – brat św. Wojciecha i pierwszy arcybiskup gnieźnieński – miał obłożyć władców polskich jakąś klątwą, nie podając przy tym jej przyczyn. Wychodząc od tego wydarzenia, Zieliński postanowił pod tym kątem opisać i zinterpretować losy tych Piastów, którzy zostali koronowani bądź mieli widoki na zdobycie polskiej korony. Uznać więc można Przekleństwo tronu Piastów za książkę pisaną pod konkretną tezę, aczkolwiek traktowaną przez autora z pewnym dystansem.

W porównaniu z poprzednimi wydaniami w recenzowanej pozycji nie zaszły większe zmiany. Znajduje się w niej 16 rozdziałów, każdy dotyczący innej postaci - od Bolesława Chrobrego, przez Bolesława Krzywoustego, Leszka Białego, Henryka Probusa, do Bolesława IV . Oprócz tego przy końcu jest suplement, w którym pokrótce opisano losy polskich insygniów koronacyjnych. Charakterystyczne są pojawiające się czasami szare ramki - w nich autor, niejako na uboczu narracji, objaśnia trudniejsze terminy albo przybliża konkretne osoby i wydarzenia. Dzięki temu, ale przede wszystkim dzięki bardzo przystępnemu, potoczystemu językowi, książka stanowi przykład dobrze napisanej i przemyślanej pracy popularyzatorskiej. Czasem tylko autor zapamiętuje się tak bardzo, że w gorączce układania kolejnych zdań trochę przesadza z interpretacją niektórych faktów, przytoczę charakterystyczny fragment: [książę Władysław Biały] „w ciągu trzech dni odzyskał całe swoje dawne księstwo. Wydawało się, że teraz jest już bardzo blisko tronu.” Przypomnijmy: wspomniany książę odzyskał swoje małe księstwo gniewkowskie, nie mając przy tym większego poparcia możnych, w czasie gdy już od kilku lat w Polsce rządził Ludwik Węgierski i książę kujawski nie miał praktycznie żadnych szans na zrzucenie go z tronu. Ale zapał autora udziela się i czytelnikowi także przy innych fragmentach.

Jednakże nie o sam ciekawy język przecież idzie, ważne jest też to, o czym się pisze. A w tym przypadku można mieć różnorakie zastrzeżenia. Przede wszystkim razić może sposób, w jaki autor zaznajamia czytelnika z faktami. Podaje on po prostu swoją interpretację i swój obraz przeszłości jako jedyny możliwy, nie zaznaczając, że w tym czy innym temacie zdania historyków są podzielone, a nierzadko powszechnie przyjmowane są opinie, które Zieliński w swoich książkach odrzuca jako fałszywe. Jedynym przypadkiem, kiedy autor stara się trochę uzasadnić swoje zdanie, jest sprawa Bolesława Zapomnianego, czyli domniemanego pierworodnego syna Mieszka II. Tutaj przedstawione są różne cytaty mające świadczyć o tym, iż taki Piast zasiadał na tronie polskim i co więcej był on koronowany oraz miał być, według autora, adresatem wspomnianej klątwy. Poprzestańmy na tym. Jak widać, jest to opis daleko idący, będący przy tym w sprzeczności z wiadomościami, które uchodzą za podręcznikowe, i które są przyjmowane przez większość mediewistów. Inną kwestią, gdzie autor trzyma się kurczowo swojej wersji, są dzieje korony św. Stefana. Miała ona być wykonana na zamówienie Bolesława Chrobrego, lecz kiedy już wracała do Polski po poświęceniu w Rzymie, została przejęta przez Węgrów i do dziś znajduje się w ich posiadaniu. Nie podaje przy tym autor żadnych informacji, które by to potwierdzały - po prostu tak było i już. Osobną kwestią są oceny władców (i nie tylko), którymi Zieliński szafuje na kartach Przekleństwa tronu Piastów, przypisując im różne czyny. Nie chcąc streszczać książki, podam tylko jeden bardzo charakterystyczny przykład. Chodzi o Władysława Łokietka, który, jak wynika z tekstu, nie stoi wysoko w hierarchii ulubionych monarchów autora. Przypisuje mu on bowiem wiele nikczemnych postępków - książę brzesko-kujawski miał bowiem współodpowiadać za zamordowanie m.in. pojmanego w bitwie Przemka ścinawskiego, Przemysła II oraz Wacława III. Wszystko, o czym wspomniałem, to zaledwie namiastka tego, czym Zieliński raczy nas na kolejnych stronach swojego dzieła. Nie chcę robić mu z tego zarzutu, ponieważ akurat mediewistyka, ze względu na spore luki, jakie ciągle napotykamy w faktografii, pozostawia duże pole do interpretacji. Jednak warto czasem podać, iż jedna czy druga opinia, którą forsuje autor, nie jest powszechnie przyjętą w gronie naukowców.

Dla mnie niektóre z dywagacji Zielińskiego brzmią co najmniej fantastycznie, chociaż on sam opiera się na źródłach, lecz te jednak interpretuje bardzo różnorodnie. Ogólnie rzecz biorąc bardzo negatywnie ocenia faktografię zawartą u Jana Długosza, co nie przeszkadza mu na ciągłe powoływanie się na nią. Tak samo negatywnie odnosi się do informacji z Kroniki polskiej Anonima tzw. Galla. Jednakże bardzo chętnie podejmuje nawet najkrótsze wzmianki z innych źródeł, jeśli pomagają mu udowodnić stawiane tezy. A że robi to z gracją i wdziękiem, można mu czasem uwierzyć, szczególnie jeśli jest się amatorem historii, dla którego taka wizja rodzimych dziejów wydaje się bardziej atrakcyjna niźli utarte suche fakty z podręczników.

Przejdźmy do innych jeszcze mankamentów. Po pierwsze: literówki - jest ich niestety dosyć dużo i rzucają się w oczy, a w samym krótkim spisie treści znalazłem trzy, natomiast w tekście jest ich znacznie więcej. Szczególny typ stanowią błędy w pisowni nazw miejscowości, które trudno uznać za literówki, bowiem powtarzają się ciągle, np. Ciiteaux zamiast Citeaux (s. 167), Sadowel zamiast Sądowel (s. 145), Złotoryja zamiast Złotoria (s. 171). W kilku miejscach autor myli się także co do faktów, np. na s. 145 podaje, że ojcem Henryka głogowskiego był jakiś Henryk II (Pobożny?), na s. 172 twierdzi, że Kaźko słupski pochodził z męskiej linii Piastów, a na s. 28 nazywa Bolesława Rudego królem Czech. Pod względem poprawności edytorskiej oceniam Przekleństwo tronu Piastów negatywnie - szczególnie, że nie jest to pierwsze wydanie, więc pewne błędy należało poprawić.

Mam duży problem z oceną całościową tej książki. Z jednej strony napisana jest w tak pasjonujący sposób, że chciałoby się zawierzyć autorowi i uznać, iż nad Piastami faktycznie ciążyła jakaś klątwa, która nakazywała im się nawzajem zwalczać, a nawet mordować. Z drugiej jednak nie można ślepo wierzyć autorowi tylko dlatego, że świetnie pisze. W odniesieniu do historii średniowiecza można wiele „przepchnąć”, ponieważ jest dużo miejsca na domysły, jednak nie można w tym przesadzać, gdyż w pewnym momencie kończy się już historia, a zaczyna political fiction tyle, że umiejscowiona w wiekach średnich. Pan Zieliński balansuje w swojej książce na krawędzi, gdzie kolejna nieprawdopodobna teza może spowodować, że przestaniemy wierzyć już we wszystko co przeczytaliśmy, a to byłby duży błąd.

Plusy:

+ zajmujący, potoczysty styl

+ stosunkowo liczne cytaty

+ niezłe wydanie: twarda oprawa, szyte strony

+ dodatki do tekstu: ramki z ciekawymi informacjami, ilustracje

Minusy:

-wiele rażących błędów: literówki, błędy merytoryczny itd.

-podawanie interpretacji autora (często bardzo kontrowersyjnych) jako jedynych właściwych;

- pojawia się bardzo wiele tez, które nie znajdują obecnie uznania wśród większości historyków

Kategoria: historia | Wyświetleń: 430 | Dodał: Bies3983 | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
Imię *:
Email *:
Kod *: