7:10 PM Wilcze Gniazdo |
„Gdyby Henryk Sienkiewicz żył w XXI wieku, to pisałby tak jak Jacek Komuda[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/jacek_komuda/2015-02-21-1255]. Nikt w Polsce, oprócz tych dwóch autorów, nie potrafi z takim pietyzmem i takim zaangażowaniem pisać o szlacheckiej Polsce XVII wieku.” Jacek Piekara „Wilcze Gniazdo” Jacka Komudy- Faktycznie, skojarzenie z Sienkiewiczem jest nieuniknione przy lekturze „Wilczego gniazda”, bo i okres historyczny zbliżony, bo Ukraina, bo Kozacy, bo te stepy rozległe, co to tylko wskoczyć na koń i galopować przez nie z wiatrem we włosach, bo panowie bracia, bo miód się leje strumieniem…ech. Ale o ile autor „Trylogii” pisał ku pokrzepieniu serc, to panu Komudzie nawet przez myśl nie przeszło, by poprawić samopoczucie czytelnika. Pisarz odmalował taki portret szlacheckiej Polski XVII wieku, że zgodnie z ówczesną modą powinnam boso w śniegu na Jasną Górę lub do Ostrej Bramy pośpieszyć, co by przed obraz Najświętszej Panienki dziękczynienie zanosić, że w tamtych czasach się nie urodziłam. Początkowo opornie szło mi czytanie tej powieści, przewracałam kolejne strony wbrew sobie, ale w pewnym momencie wciągnęły mnie przypadki Gedeona Sienieńskiego, który przybywa na Ukrainę, by objąć w posiadanie włości po zmarłym wujaszku, Januszu. A że wujcio był kawał rezuna, toteż Gedeonek już na „dzień dobry” za samo nazwisko jest u wszystkich ciężko przegrany. No ale przecież młody Sienieńskich to Lach z krwi i kości, i co? On nie da rady?! On?! Gedeon Gedeonem, ale to postaci Kozaków i Dziadka Muraszko ostatecznie przekonały mnie do „Wilczego gniazda”. I bardzo doceniam fakt, że pan Komuda pokazuje, że Najjaśniejsza Rzeczpospolita to jednak Kozaków najsprawiedliwiej nie potraktowała. No a panowie Sarmaci wciąż pierwsi do bitki i do wypitki, kolejność dowolna i w zasadzie jednocześnie można obie czynności uskutecznić. „Wilcze gniazdo” tchu mi w piersi nie zaparło i do omdlenia nie przywiodło, ale przyśnił mi się zajazd na dwór – czyli do wyobraźni pisarz przemówił. ... Powieść historyczno-przygodowa z gatunku płaszcza i… szabli. Wiek siedemnasty, kresy szlacheckiej Rzeczpospolitej, a dokładniej Ukraina. Kolejne powstanie kozackie, a w międzyczasie wielka miłość, zajazdy, pojedynki, warcholstwo, pijaństwo, arogancja, ciemnota, zabobony i sobiepaństwo, to jest polskie cechy narodowe w całej okazałości. Tylko, czemu w bibliotece książka ta była w dziale s-f, gdy poznaliśmy się po raz pierwszy? Nie wiem do dziś… Nie jestem też do końca pewien, czy autor miał jakąś spójną, sensowną koncepcję tej opowieści zasiadając do jej pisania. Bo, że nie miał na końcu, nie ulega wątpliwości. |
|
Liczba wszystkich komentarzy: 0 | |