11:22 AM Babcia Weatherwax |
Babcia Weatherwax (właściwie Esmeralda Weatherwax)- sympatyczna (i wciąż będąca dziewicą) czarownica mieszkająca w Lancre w Ramtopach, jedej ze wsi Świata Dysku. Jest najpotężniejszą wiedźmą od czasów Czarnej Alis, czarownicy spalonej w swej chacie z piernika [1]. Pochodzi ze znanego rodu, jej matką była Violet Weatherwax , a babką Alison Weatherwax, z jej rodziną związany jest również nadrektor Niewidzialnego Uniwersytetu Galder Weatherwax. Babcia Weatherwax jest niezwykle konserwatywna: bardzo cierpi, że pomimo upływu lat i podeszłego wieku ma wszystkie zęby i żadnej kurzajki. Mimo, że nei do końca wygląda jak wiedźma, stara się przynajmniej strojem i zachowaniem przypominać swoje koleżanki po fachu. Nosi szeroki, czarny płaszcz, czarny kapelusz, czarne buty, ma miotłę i mieszka w chacie na uboczu. Na specjalne okazje zakłada nawet czarną suknię w żaby i nietoperze oraz szeroki płaszcz z aksamitu, na codzień służy za okrycie chorym kozom. Babcia Weatherwax jest mistrzynią w Pożyczaniu, a więc przenoszeniu się w ciała zwierząt, Przechowaniu i Posyłaniu. Oraz znakomicie zna się na ziołach np. „ucho zielu” czy „marzeniu dziewicy”. Rzadko jednak korzysta ze swoich magicznych zdolności, stosuje raczej tzw. głowologię. Ludziom z reguły wystarczy sama świadomość, że jest czarownicą i wierzą w efekty jej działań nawet wtedy, gdy w zasadzie nie robi nic nadzyczajnego. Mimo, że jest inteligentna, wyraźnie przeciwna jest czytaniu. Uważa je za rodzaj nekromancji, gdyż większość książek napisana jest przez nieżyjących. Babcia Weatherwax jest powszechnie szanowana: trolle nazywają ją Aaoogratha hoa (czyli: „Ta, której trzeba unikać”), krasnoludy zaś K' ez' rek d'b duz (co oznacza: „Obejdź górę z drugiej strony”), poważa ją nawet Śmierć. Babcia Weatherwax wielokrotnie pomaga meiszkańcom Lancre- a w szczególności wsi Głupi Osioł- w kłopotach: odbiera porody, waży miłosne eliksiry, czy leczy choroby. Zazwyczaj daje im najzwyklejsze rzeczy- wodę z sokiem, zioła lub coś podobnego, ale dzięki temu, że mamrocze dziwne słowa, pomagają jej często przyjaciółki: Nania Ogg i Margaret- podobnie jak ona czarownice.
Baba Jaga- mieszka w lesie w domku [demek z piernika i czekolady- kuszące dzieci mieszkanie Baby Jagi. We wcześniejszych wersjach baśni zamieszkiwała w nim czarownica, a domek z piernika miał wówczas ściany i dach z ciastek, a okna z cukru] całym ze smakołyków, dzięki czemu bez problemów zwabia do siebie Jasia i Małgosię. Zamierza podtuczyć dzieci, a następne je zjeść. Wprowadza swój plan w życie po czterech tygodniach. Wprawdzie Jaś nie utył jeszcze należycie, ale wiedźma nie chce dłużej czekać. Każe Małgosi zawiesić nad paleniskiem kocioł z wodą i rozpalić w piecu, a następnie wejść do środka i sprawdzić, czy jest wystarczająco gorący, by włożyć do niego chleb. A następnie chce zamknąć tam dziewczynkę, upiec ją i zjeść. Małgosia odgaduje jednak jej zamiary i udaje, że nie wie jak to zrobić. Baba Jaga podczas demonstracji ginie marnie w czeluściach własnego pieca. Jaś i Małgosia- rodzeństwo. Mieszkają wraz z ojcem, ubogim drwalem, na skraju wielkiego lasu. Pewnego wieczoru dzieci podłuchują rozmowę dorosłych i dowiadują się jaki okrutny los gotuje im macocha [samoludba i podła. Przekonuje ojca Jasia i Małgosi, że trzeba wyprowadzić dzieci do lasu, „gdzie największa gęstwina”, i zotawić je tam na pastwę losu. W ten sposób pozbędzie się niewygodnych pasierbów z domu i obydwoje z mężem unikną śmierci glodowej. Macocha wprowadza swój plan za drugim razem. Nie wie, że dzieci juz po jej śmierci znajdą drogę do domu.]. Chłopiec wymyśla jednak sposób, by nie zgubić się w gęstwinie. Rzuca za siebie białe kamyczki, dzięki którym odnajdują drogę do domu. Macocha nei daje jednak za wygraną i po raz drugi wyprowadza pasierba i pasierbicę do lasu. Tym razem rzucał za siebie okruszki chleba, ale wydziobały je ptaki. Dzieci gubią się w lesie. Przez trzy dni się po nim błąkają, aż w końcu dostrzegają białego ptaka, idą za jego głosem, który zwabja je do „chatki z piernika”. , ktory w całości zbudowany jest z łakci. Jaś i Małgosia są bardzo głodni, więc praktycznie od razu zabierają się do jedzenia. Chwile później pojawia się właścicielka chatki: staruszka zaprasza dzieci do środka i częstuje smakołykami.. Wkrótce dzieci dowiadują się, że tylko udaje życzliwość, bo w rzeczywistości jest złą Baba Jagą i zamierza je zjeść. Na szczęście dziewczynka odgaduje jej zamiary. Udaje, że jest głupią gąską i zamiast wejść do pieca, zamyka w nim podstępną wiedźmę. Dzieci są zatem wolne i mogą wrócić do domu. Gdy udaje im się wyjść z lasu stają nad brzegiem wielkiej wody. Nie ma tu kładki ani mostu, ale jest biała kaczka. Poproszona ładnie przewozi dzieci na drugi brzeg, a tam wszystko wydaje się znajome. Jaś i Małgosia trafiają do rodzinnej chatki i przez długie lata żyją w szczęściu z ojcem (macocha już nie żyje). A bieda już nie zagląda im w oczy, bo dzieciom udało się zabrać kosztowności z chatki złej czarownicy. W 2013 roku ukazał się film produkcji niemieckiej z zakresu dark fantasy (horror, fantasy) pt. „Hansel i Gretel: Łowcy Czarownic”. Od wydarzeń w chacie czarownicy (domek z piernika minęło 15 lat i Jaś i Małgosia są już dorośli... i trudnią się polowaniem na czarownice... Czy jest to dobry film? Bez wątpienia Hollywod to ogromne pieniądze i możliwości, ale Tommy Wilkora z całą stanowczością nie wykorzystał wszystkich płynących za tym możliwości, gdy podjął się próby nakręcenia kontynuacji znanej baśni braci Grimm o „Jasiu i Małgosi”. Taki film mógł nakręcić u siebie w Norwegii... Być zauważony przez Hollywood to jedno, a wykorzystać nadarzającą się okazję to zupełnie co innego. Choć grały u niego gwiazdy (Jeremmy Renner i Gemma Arterton) nie wykorzystał ich potencjału (a może nie był w stanie tego dokonać). Również efekty specjalne są zrobione wyjątkowo kiczowato i nie osiągaja nawet poziomu niektórych produkcji telewizyjnych. Takie pomysły były już w „Van Helsingu” (i jak wiemy nie przyniosły oczekiwanych efektu), a tu mamy powielanie pomysłów i to jeszcze w dużo gorszym wykonaniu... Jeśli ktoś natomiast lubi krwawe poczucie humoru, to film stworzony wręcz dla niego. Chwilami jest to na prawdę dobra rozrywka. Niektóre pomysły opierają się na prawdziwym nonsensie, ale na tym przecież polega siła filmu. Ktoś kto wpadł na pomysł by trollowi nadać imię Edward popisał się specyficznym poczuciem humoru. Trochę więc szkoda, że całość fabuły można streścić w tzrech zdaniach tym bardziej, że Famke Janssen w roli arcywiedźmy Muriel jest po prostu świetna... Wilkora mógł trochę więcej czasu poświęcić na dopracowanie historii, by wykorzystać potęciał aktorów i przede wszystkim dobry pomysł na kontynuację znanej z dzieciństwa opowieści. |
|
Liczba wszystkich komentarzy: 0 | |